piątek, 18 maja 2012

Rozdział 1


Mamy dziś maj. Jest piękny dzień i mocno grzeje słońce, co jest dziwne jak na pogodę w tym miesiącu. Zazwyczaj pada deszcz i jest niewyobrażalny ziąb, no ale cóż … Lepiej nie narzekać a cieszyć się tym cudem natury.
Kolejny już raz tego ranka przeciągnęłam się. „Ach może życie nie jest jednak tak bezsensowne jak mi się wydaje”-pomyślałam. Z tym przeświadczeniem udałam się w kierunku szafy. Dziś o dziwo nie miałam żadnych problemów z wybraniem ciuchów. Szybko wyciągnęłam czarne rurki i biały t-shirt z napisem 'Love Is Just A Game'. Swoje kruczoczarne włosy lekko pofalowałam, a rzęsy pociągnęłam cienką warstwą tuszu. Spakowałam do torby kilka książek i wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni. Jak co rano zastałam tam mojego ojca pijącego kawę.
-Cześć tato – przywitałam się
-Dzień dobry Sam – odparł, nie odrywając wzroku od czasopisma
Tak nie ma to jak przyjemna i długa konwersacja -,-
Ale zdążyłam się już przyzwyczaić, że praca … a właściwie, że wszystko jest ważniejsze ode mnie.
Cały czas praca, dom, praca, Izabel, praca … O tak Izabel …
Moja jakże udana macocha.
Widać, że ojciec poszedł na zgrabny tyłek i cycki, bo mózgu to ta lafirynda raczej nie ma.
Na szczęście dla niej ważniejsze od przesiadywania w domu z rodziną jest przebywanie u kosmetyczki ze swoimi psiapsiółami. Do domu wraca zazwyczaj tylko na noc ...yhm … chyba nie muszę pisać po co.
A odwracając się od mroku i powracając na drogę światła …
Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam białe Nike za kostkę i ruszyłam w kierunku szkoły.
Skoro mamy tak piękną pogodę, to nie ma potrzeby abym jechała autobusem. Wolę pooddychać świeżym powietrzem. Może w końcu moje szare komórki zaczną działać? No przecież cuda się zdarzają …
Szłam przepełnionymi zabieganymi ludźmi ulicami słuchając piosenki 'Papa Roach – Even If I Could'. Ta piosenka <choć nie wiem czemu> zawsze poprawiała mi humor.
Przyglądając się tak wszystkiemu dookoła, po raz kolejny muszę stwierdzić, że Manchester to wcale niebrzydkie miasto … A przynajmniej jego obrzeża, czyli miejsce, w którym mieszkam.

Pogrążona w rozmyślaniach dotarłam to obskurnego i cuchnącego budynku w którym mieścił się sąd najwyższy, przez niektórych nazywanego szkołą.
Nie było to zbyt przyjemne miejsce, a przynajmniej dla mnie. Byłam odludkiem, a jedyną osobą z którą mogłam normalnie pogadać była moja przyjaciółka Alex. Choć tak właściwie, to nie dziwię się, że nikt nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Wy chyba też nie chcielibyście mieć w klasie osoby, której matka siedzi w kiciu. Tak to prawda. Moja matka to narkomanka, ale ja wolałabym nie mieć z nią żadnego kontaktu. Do dziś mam blizny po tym jak mnie katowała, a na samo wspomnienie tych chwil w oczach pojawiają mi się łzy. Miałam przesrane dzieciństwo i nie chciałabym, by ktoś miał cierpieć tak jak ja … Ojciec zainteresował się mną dopiero wtedy, kiedy znalazłam się w szpitalu ze złamaną nogą i wstrząsem mózgu … I tak przeszłość mojej matki ciągle mnie nawiedza i nie przestanie tego robić … Niestety …

Po usłyszeniu dzwonka, udałam się do klasy.
Wykład z biologi był bardzo ciekawy, a mianowicie było o … no o tym … w każdym razie była to biologia … przynajmniej tak mi się zdaje.
Ale nie tylko ja byłam tak strasznie zainteresowana tym o czym ględzi profesor McKlauch. Inne dziewczyny z mojej klasy, zawzięcie rozmawiały o jakimś koncercie, który ma odbyć się w tę sobotę. Były tak podjarane, że pochodnia to przy nich pikuś. Jeśli mam być szczera nie lubię zbytnio chodzić na koncerty. Wolę zamknąć się w swoim pokoju i zabrać się za jakąś ciekawą książkę lub posłuchać muzyki. Ale są ludzie, których bardziej interesuje życie gwiazdeczek popu niż ich własne … nie rozumiem czegoś takiego. Z tych wszystkich sexi chłopczyków znam tylko Justina Bimbera … albo jak on się tam nazywał.
Z mojego ciekawego zajęcia, jakim było oglądanie ścian sali lekcyjnej wyrwał mnie dzwonek oznajmiający przerwę. Nie dane mi było jednak spokojnie wyjść z klasy. Kiedy skierowałam się w stronę drzwi, drogę zagrodziła mi zgraja wypicowanych lasek, a przed szereg wystąpiła wszech tapeta całego liceum Camile.
I wtedy zaczęła się dość nieprzyjemna rozmowa ...

......................................................................................................................................................................
Może ja się lepiej nie będę wypowiadać co do tego rozdziału, bo znowu dostanę opierdziel ...
Chciałyście to macie, nie moja wina, że to takie badziewie, a nie sorka jednak moja i mojego beztalencia ;)
Ded dla : Willow ;* , JustBreath ;* i wariatki ;* , które mnie o to molestowały.
Miłego czytania i zapraszam do komentowania ;)
Czekam na szczere opinie ;D

czwartek, 17 maja 2012

Hejka :D

Witam wszystkich i zapraszam do czytania mojego nowego opo ;) Mam nadzieję, że przyjmiecie je równie miło co poprzednie i będziecie często tu zaglądać :)
Czcionkę i inne szczegóły w najbliższym czasie postaram się dopracować.
Serdecznie pozdrawiam ;*****