sobota, 22 grudnia 2012

Przepraszam...

Taa, dawno nic tu nie napisałam.
Przyszłam, aby poinformować was o pewnej bardzo ważnej sprawie.
Niektórych pewnie to ucieszy, niektórych zasmuci.... ale nie dokończę tego bloga.
Wiem, że was zawiodłam i strasznie się czuję z tego powodu, ale nie mam pomysłów na to opo i weny by je kontynuować.
Jeśli jest to możliwe, to chciałabym wam jakoś to wynagrodzić. Macie jakieś pomysły?
Jeżeli tak piszcie w komach ( przywrócenie pisania bloga nie wchodzi w grę, chyba, że chce go ktoś ode mnie przejąć)
Jeszcze raz strasznie przepraszam... Tylko proszę nie bijcie za mocno :(
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak sie teraz czuje.. Ale to konieczność.
Dobra kończę tą żenadę w moim wykonaniu..
Trzymajcie się i wiedzcie, że was kocham ;*

Wasza Sierr ;***


niedziela, 18 listopada 2012

10: 'Lepiej się poznać'?

… - westchnął i uśmiechnął się niewesoło – ostatnio robię się zbyt oficjalny... Jestem Tom – przedstawił się i podał mi rękę.
Lekko uścisnęłam jego dłoń, nie przestając gapić się w jego oczy. Ciągle nie mogłam przypomnieć sobie, skąd ja go znam...
W tym czasie brunet przyglądał mi się wyczekująco. Zaraz zaraz... czy ja o czymś zapomniałam?..
Aha, no tak.
-Miło mi, Samantha – uśmiechnęłam się przepraszająco, a moje policzki oblał nikły rumieniec.
Zapadł niezręczna cisza, podczas której dalej starałam się skojarzyć skądś tego chłopaka, kiedy moja cierpliwość się skończyła, zapytałam:
-A teraz, skoro zakończyliśmy oficjalne przedstawienie to mógłbyś mi wreszcie powiedzieć, skąd my się znamy?
Tom-jak się przedstawił- zaśmiał się.
-A więc dalej nie możesz sobie przypomnieć, mimo tego, że cały czas się na mnie tak przenikliwie patrzysz
Zauważył, no to pięknie... Ale teraz najmniej interesowało mnie co o mnie myśli, chciałam tylko znać prawdę.
-Dobrze dobrze, spokojnie – zaczął, kiedy nic nie powiedziałam – Ujmę to tak... Był piękny, spokojny wieczór kiedy piękna dziewczyna wybrała się do klubu nazywanego 'Scream'. W tym samym czasie, kiedy ona siedziała przy barze, pięciu przystojnych i utalentowanych chłopaków... No może pięciu utalentowanych a jeden przystojny – poprawił się, uśmiechając się przy tym zawadiacko – występowało wtedy na scenie – dodał – Rozjaśniło ci to choć trochę sytuację?
… No tak! Matko jak ja mogłam być tak głupia?! Przecież to ten koleś, który spodobał mi się w klubie! Z zespołu... czekaj jak to było... Coś tam z tą reklamą butów Puma... Wanted? Jakoś tak.
Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia i starałam się coś z siebie wydusić. Niestety, nie wyszło...
Chłopak patrzył na mnie z rozbawieniem, z trudem powstrzymując napad śmiechu. W sumie to się mu nie dziwiłam, patrzył na największą idiotkę świata, więc czemu nie wyśmiać się jej prosto w twarz. Po chwili jednak uspokoił się i zmienił temat.
-Tak więc, skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy, może lepiej się poznamy, hmm? -zapytał popijając łyk kawy, którą przed chwila przyniósł
Dopiero jakieś 5 minut później dotarło do mnie, co powiedział. Matko, co się ostatnio ze mną dzieje...
-Ekhem... co masz na myśli, mówiąc 'lepiej się poznać'? - odparłam unosząc... no dobra starając się unieść jedną brew, co wnioskując po twarzy chłopaka mi nie wyszło. Wyglądało to raczej jak połączenie szoku z niedowierzaniem. Brunet wyraźnie zmieszał się na moje słowa.
-Znaczy wiesz, nie chodziło mi oto … żebyś mnie nie zrozumiała źle, bo ja.... - zaczął się plątać
Wtedy to ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem. Po prostu nie mogłam uwierzyć, że jeden gest może spowodować coś takiego. O dziwo po mojej reakcji Tom rozluźnił się i choć nie wyglądało to przekonująco, uśmiechnął się.
-Tak wiem, przepraszam. Strasznie lubię wkopywać ludzi w różnie niezręczne sytuacje – wytłumaczyłam się, kiedy w miarę udało mi się uspokoić.
Popatrzyłam do kubka stojącego przede mną, w którym znajdował się aromatyczny płyn i szybko odsunęłam go od siebie.
-Coś nie tak? - zapytał chłopak patrząc na mnie podejrzliwie
-Nie nic, ja tylko nie przepadam za kawą – odparłam, choć nie była to do końca prawda
Ja najnormalniej w świecie nie znosiłam kawy. Mimo zapachu, który muszę przyznać był całkiem całkiem, mdliło mnie na samą myśl, że mam się tego czegoś napić. Nie potrafiłam zrozumieć ludzi, którzy pili to codziennie. Przecież to było takie obleśne... Nie żebym komuś chciała to obrzydzić, ale... Dobra, tyle w tym temacie, nie wspominając o tym, że kawa podobno rozbudza... Taa jaasne.
Kiedy ostatni raz napiłam się tego obrzydlistwa, przez cały dzień chodziłam jak wrak... Faktycznie daje kopa....
-Przepraszam nie wiedziałem, to może przyniosę ci coś innego? - zaproponował
-Nie.... trzeba – wydukałam z trudem, patrząc na postać, która pojawiła się w drzwiach kawiarni....

....................................................
Miało być ciekawie i wgl... No cóż znów nie wyszło :(
Ostatnio nic mi nie wychodzi.
Zastanawiam się nad zawieszeniem bądź usunięciem tego opo, bo raczej nie dam rady go skończyć, sądzicie, że to dobry pomysł?
Chyba, że ktoś by mi pomógł... Taaa tego badziewia nikt nie będzie chciał pociągnąć dalej...
Dedyk dla wszystkich, którzy czytają ;***


Nie bijcie ^^

niedziela, 28 października 2012

9: Mam na imię...


… Tego chłopaka! To był ten sam koleś, który znalazł moje klucze! A teraz stał tam na chodniku
i z uśmiechem na ustach, bezczelnie ładował kamykami w moje okno!
Kiedy mnie zauważył, rozpromienił się jeszcze bardziej i zawołał:
-Witaj piękna!
Patrzyłam na niego osłupiała i nie miałam pojęcia, co teraz zrobić.
Najpierw poćwiartować go na drobne kawałeczki i rzucić na pożarcie chomikom, czy zedrzeć mu ten jego seksowny uśmiech z twarzy, wydłubać oczy i zostawić go tak na środku drogi, aby jakieś ślepe dziecko rozjechało go swoją deskorolką.
Po krótkim namyśle, moje genialne pomysły postanowiłam zachować na inną okazję.
-Co ty tutaj robisz?! - zapytałam, albo raczej wydarłam się na pół osiedla
-Widzisz – zaczął – kiedy zaproponowałem ci spotkanie, nie byłaś z tego powodu zbyt szczęśliwa, tak więc postanowiłem po ciebie przyjść, abyś jednak dotarła na miejsce
On doskonale wiedział, że nie miałam zamiaru przyjść. Domyślił się, że go oleje, to dalej nie wyjaśniało jednej sprawy...
-Skąd wiedziałeś, gdzie mieszkam?
-Mam swoje sposoby – puścił mi oczko w zachęcającym geście – To co, gotowa do wyjścia?
-A co jeśli się nie zgodzę z tobą pójść? - zapytałam unosząc przy tym jedna brew i krzyżując ręce na piersi
-Wtedy, będę tutaj stał jak ostatni idiota, śpiewając pod twoim oknem smętne ballady o piękniej dziewczynie, która złamała moje serce odmawiając pójścia na kawę, a w końcu ty, nie mogąc znieść więcej moich jęków będziesz zmuszona kupić taśmę klejącą – uśmiechnął się, pokazując swoje śnieżnobiałe zęby
Stojąc tak w oknie, zastanawiałam się co robić. Pójść, czy nie pójść … oto jest pytanie.
Muszę przyznać, że ten chłopak mi zaimponował. Musiał się trochę natrudzić, żeby dowiedzieć się, gdzie mieszkam, a do tego mimo że wiedział, że nie mam najmniejszej ochoty się z nim spotkać, to on dalej stał, dalej namawiał... Muszę też przyznać, że ja w ogóle nie spodziewałam się, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczę, a tu proszę, sprawił mi taką niespodziankę i to w dodatku, choć ciężko mi się do tego przyznać... ucieszyłam się na jego widok. Było w nim coś, co mnie do niego ciągnęło. Co sprawiało, że chciałam go lepiej poznać.
Otrząsnęłam się z zamyślenia w momencie, którym przypomniałam sobie, że brunet ciągle czeka na moja odpowiedź, przyglądając mi się wnikliwie.
-Ok, pójdę z tobą do tej kawiarni, nie chcę stracić pieniędzy na taśmę – odparłam z poker face'em
Chłopak zaśmiał się.
-Wiedziałem, że tym cię przekonam
-Daj mi 10 minut – powiedziałam i poszłam się przygotować

Po tym czasie, byliśmy już w drodze do kawiarni.
Szliśmy w milczeniu, ale wciąż czułam na sobie wzrok chłopaka …
Popatrzyłam na niego, a on wbił swoje spojrzenie w moje oczy. Szeroko uśmiechnął się, a ja miałam ochotę wydrzeć się mu prosto w twarz 'Możesz mi powiedzieć, skąd ja cie znam?!' ostatkiem sił utrzymałam nerwy na wodzy i na moje szczęście, dotarliśmy właśnie na miejsce.
Usiadłam przy jednym ze stolików, a chłopak poszedł zamówić coś do picia. Kiedy wrócił, nie mogłam się powstrzymać.
-Czy myśmy się już wcześniej nie widzieli? - zapytałam
-Hmmm... ostatnio było to chyba wczoraj – wyszczerzył się kolejny już dziś raz
-Dobrze wiesz, że nie o tym mówię – zirytowałam się
-Ok ok, spokojnie. Zacznijmy od tego, że mam na imię....

.................................
Hmm, jakby to ująć... wg mnie rdz jest beznadziejny, krótki i do dupy.
Przepraszam Was że napisałam coś takiego, ale nie mam ostatnio weny i nic mi nie wychodzi -.-
Także ten....
O właśnie! W zakładce 'Moje blogi' pojawił się link do mojego trzeciego opo ;)
Mam nadzieję, że będziecie zainteresowani zaglądnięciem na tę stronę, choć rdz na razie tam nie bd :)
Tymczasem do następnego ;*****


sobota, 20 października 2012

8: Dlaczego nie mogę przestać o Nim myśleć?!


Po tym niespodziewanym spotkaniu, dzięki któremu w końcu odzyskałam klucze, udałam się do domu. Otworzyłam drzwi i stanęłam w progu, rozglądając się dookoła. Nie uwierzycie, ale wszystko stało na swoim miejscu! :D
Następnie wzięłam dłuuugi prysznic i wystrojona w mój różowy szlafrok i wyłożyłam się na kanapie w salonie. Jeśli mam byś szczera, to nie miałam zbyt wiele do roboty.
Przede mną był ostatni tydzień szkoły, więc brak zadań domowych i innych pierdoł z tym związanych.
Normalna nastolatka w mojej sytuacji, z wolną chatą i pewna tego, że rodzice nie wrócą na pewno przynajmniej przez 3 miesiące, cieszyła by się wolnością, urządziła imprezę niczym w Projekcie X, spotykała by się ze znajomymi... Czemu ja nie mogę być normalna?!
Yhh, nie dość, że Dave mnie znalazł, a wszyscy moi znajomi i przyjaciele mają mnie w dupie, to jeszcze ten chłopak! Tylko dlaczego nie mogę przestać o Nim myśleć?! Wpakuje ci się taki z butami do twojego życia, a potem ciężko jest się od niego uwolnić … -.- Ale i tak mam nadzieję, że więcej go już nie spotkam. Mam dość wrednych typów na jakiś czas, a ten wygląda na takiego z ostrym charakterkiem.
Kiedy już skończyłam rozmyślać nad tymi wszystkimi bzdetami, zorientowałam się, że minęło dobre 3 godziny. Z racji tego, że musiałam jutro iść do szkoły, poszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Włożyłam słuchawki do uszu i zastanawiając się nad tym co przyniesie jutro, zagłębiłam się w dźwięki melodii i zasnęłam...

Następnego dnia, jak w każdy poniedziałek wstałam rano, aby przygotować się do szkoły.
Pop porannej toalecie, zrobieniu lekkiego makijażu i zjedzeniu kromki chleba, wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Upewniłam się, że klucze są bezpieczne w kieszeni moich szortów
i powolnym krokiem ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku.
Podczas mojej przechadzki, rozglądałam się wokół. Wszędzie pełno roześmianych dzieci, spacerujących ze swoimi rodzicami, pełne życia i radości, pewnie, a raczej na pewno nie spodziewały się, że za kilka bądź kilkanaście lat ten raj na ziemi się skończy. Będą musiały pójść do szkoły, niektóre z nich opuścić dom... Ale teraz były tak cholernie szczęśliwe. Może dlatego tak nienawidzę dzieci? Za tą ich radość z byle najmniejszego gestu, byle kwiatka zerwanego w ogrodzie, za ten ich złudny optymizm, że życie jest takie piękne i kolorowe … A może po prostu jestem aż tak wredna i samolubna, że im zazdroszczę... Zazdroszczę im tego, ze mają normalny dom, kochającą rodzinę, rzeczy których ja nigdy nie miałam...
Boże, sam ogarnij się! Musisz być twarda, a nie ryczeć gdy tylko na twojej drodze pojawi się jakiś uchachany bachor!
Mimo wszystko oczy zaszły mi mgłą, a przez resztę drogi nie mogłam już patrzeć na tą pozorną radość całego świata. Czułam się tu jak kompletny odludek, który nie pasuje tutaj. Który nie zasługuje na to, aby żyć tak jak inni...

W szkole wydarzenia toczyły się dość szybko.
Lekcje były nudne, co nie stanowiło tu żadnego wyjątku, dlatego większość osób w ogóle nie była zainteresowana tym o czym gadają nauczyciele. Zebrali się w grupki i opowiadali o swoich przeżyciach z ubiegłego weekendu lub o planach na wakacje.
A ja siedziałam sama na końcu sali i zastanawiałam się nad jednym, gdzie jest Camile?
Przecież nie przepuściłaby ostatniego tygodnia szkoły. Miała odbić jeszcze tylu chłopaków, pokazać się w nowych ciuchach, które jej rodzice ostatnio zaprojektowali specjalnie dla swojej najukochańszej córuni … Żenada.
Ale w takim razie, coś musiało się stać. I ja się dowiem o co tu chodzi.
Po zajęciach, nie zatrzymując się nigdzie po drodze wróciłam do domu.
W sumie to nie miałam nic ciekawego do roboty, więc postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę, na poprawę nastroju...
Poszłam na górę i ułożyłam się wygodnie.
Po jakiejś godzinie nagle obudziłam się.
Usłyszałam jakiś dziwny hałas, który rozchodził się po całym moim pokoju.
Wstałam z łóżka i wyjrzałam przez okno.
Moje oczy zrobiły się z zaskoczenia jak okrągłe pięciozłotówki, bo zobaczyłam tam....

.......................................................................
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na kolejny beznadziejny rdz tego opo :/
Może przynajmniej nie usnęliście podczas jego czytania, choć nie byłabym tego taka pewna...
Mimo wszystko chciałabym podziękować tym wszystkim, którzy czytają i komentują ;***
Postaram się, aby w następnych rdz akcja się rozkręciła, choć nie wiem czy mi się to uda...
Zachęcam do komentowania, bo im więcej komów tym szybciej pojawi sie rdz ;)
Do następnego ;***


poniedziałek, 24 września 2012

7: Moje klucze!


Po w większości nieprzespanej nocy, z stanu drzemania wybudziły mnie poranne promienie słońca, lekko muskające moją skórę. Po otrzeźwieniu, które zajęło mi mniej więcej 15 minut, zorientowałam się dlaczego leżę na schodach przed domem i co takiego wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Na to wspomnienie moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Dlaczego tak musi być? Czy ja już nie mogę mieć spokojnego i normalnego życia? Szlak! Znowu gadam sama do siebie...
Powoli podniosłam się ze schodów i stanęłam sztywno przed drzwiami. Kto w ogóle wymyślił to durne urządzenie?! Gdyby nie to dziadostwo, leżałabym teraz na moim mięciutkim, milusim łóżeczku! Coś mi się wydaje, że byłoby wygodniej niż tutaj. Choć w sumie... Jakby nie patrzeć posiadanie drzwi ma też swoje plusy... Ale nie o nich teraz mowa xp
Przez jakieś durne 10 minut patrzyłam się na zwykłe dębowe drzwi jak jakaś idiotka błagając aby jakimś magicznym sposobem same się teraz przede mną otworzyły. Jak się zapewne zdążyłyście domyślić gówno to dało. A więc musiałam nieumyta, nieuczesana, wyglądając gorzej niż żona Einsteina wyjść do ludzi. Cóż za upokorzenie... Ale przecież nie będę siedzieć tu cały dzień czekając na jakiś cud, przecież klucze same się nie znajdą, a nie mam zamiaru pójść w jedyne miejsce gdzie mogłam je zgubić po ciemku. Jeszcze brakowałoby tego żebym napotkała tam tego gnoja... Tak więc, zachęcona przez mój żołądek, którego twórczość zdążyła prześcignąć już Szopena, udałam się do pobliskiej kafejki. Całe szczęście, że pracuje tam mój dobry znajomy i pozwolił zapłacić mi za jedzenie kiedy indziej.
Powoli sączyłam herbatę i zastanawiałam się co zrobię kiedy szkoła się skończy. Bardzo chciałam odwiedzić brata i tęskniłam zanim, ale nie byłam pewna czy zostawić pusty dom to dobry pomysł.
Przecież gdyby coś się stało ojciec urwał by mi łeb... znaczy o ile wróci z tych swoich wakacji
z ukochaną zdzirą. A zresztą, co będę się nim przejmować. Niedługo kończę już osiemnastkę, więc nie muszą się już nim przejmować, a co najważniejsze nie będę musiała przejmować się już matką. Nie będzie już mogła starać się o opieką nade mną. Cały świat otworzy się przede mną, a ja będę mogła udać się dokądkolwiek. Zawsze marzyłam o zwiedzaniu różnych ciekawych miejsc, podróżach, poznawaniu nowych ludzi... Może choć to uda mi się zrobić.
Po dokończeniu posiłku postanowiłam udać się na poszukiwanie kluczy.
Tak więc, kiedy dotarłam w miejsce, w którym wczoraj ostatni raz brzęczały mi w kieszeni zaczęłam bawić się w detektywa. Sprawdzałam wszystkie możliwe zaułki, w których te małe dziady mogły się przede mną ukrywać. Po godzinie moje poszukiwania dalej nie przyniosły żadnego skutku... Ale dalej się nie poddawałam.

----- 2 godz później-----

-Yhhh! Szukałam ich dosłownie wszędzie! Przecież nie mogły od tak zapaść się pod ziemię! - zniecierpliwiona zaczęłam już na serio do siebie gadać, a ludzie którzy mnie wymijali patrzyli się na mnie jak na psychicznie chorą.
W sumie to im się nie dziwię. Potargane włosy, ręce uświnione ziemia i nie wiadomo czym jeszcze no i zachowywanie się jak psychol... Dla mnie normalka, ale dla innych xd
Zrezygnowana udałam się w drogę powrotną. Zaczęłam zastanawiać się co ja ze sobą pocznę. Przecież jutro poniedziałek i muszę iść do szkoły, ale jak mam dostać się do domu?!
Rozglądając się na wszystkie strony z głupią nadzieją, że zobaczę moją zgubę, powoli szłam przez park, przez który wczoraj biegłam...
-Tu wpadłam na tego debila, który tędy szedł – powiedziałam głośno do siebie
-Bardzo pochopnie oceniasz ludzi – usłyszałam głos za sobą
Niemal natychmiast odwróciłam się w stronę nieoczekiwanego rozmówcy. Stał tam ze zmierzwionymi włosami, choć właściwie można by to było nazwać artystycznym nieładem, z uśmiechem przylepionym do twarzy i gapił się na mnie, przenikając wzrokiem każdą część mojego ciała. Ja go skądś kojarzyłam... Tylko skąd?
-A ty to kto, jeśli można wiedzieć? - zapytałam, patrząc na niego nieufnie
-Jestem tym debilem, na którego wpadłaś wczoraj w nocy – uśmiechnął się jeszcze szerzej –
I wydaje mi się, że przez przypadek znalazłem twoja własność – dodał i zaczął machać mi przed oczami kluczami
To moje klucze! Moje kochane, biedne kluczyki! Znalazły się! Nawet nie potrafię opisać mojego szczęścia w chwili, gdy je zobaczyłam. Wyciągnęłam rękę, aby chłopak oddał mi moje kluczyki...
-Zaraz, zaraz, nie tak szybko – powiedział i perfidnie schował kluczyki do kieszeni
-Ejj, co ty robisz?
-Jestem znalazcą, czyż nie, a to oznacza, że należy mi się jakaś nagroda
-Dobra, dobra zrobię co chcesz ale oddaj mi kluczyki – zniecierpliwiłam się
-A więc, z miłą chęcią pójdę z tobą na kawę – rozpromienił się
-Ale... dzisiaj nie mogę... ja .. ja mam jeszcze coś ważnego do załatwienia – plątałam się, aby gość odpuścił
-Nie ma problemu, jutro o 14.00 w Ravello, złotko – puścił mi oczko i rzucił do rąk klucze
Następnie powoli odszedł w kierunku pobliskich bloków.
Muszę przyznać, że coż w tym gościu mnie zaciekawiło... Nie mam pojęcia co.
I tak nie mam zamiaru przychodzić jutro na to spotkanie, coś mi się wydaje, że Pan Ładny będzie musiał się rozczarować.

......................................................
Napisałam !!! :D
Mam nadzieję, że mimo tak długiej przerwy ktoś przeczyta ten rdz i będzie zadowolony z rezultatów mojej pracy  :)
dedykuję go wszystkim, którzy na niego czekali ;***
Następny powinien pojawić się za tydz ;) 
Jak myślicie kim jest chłopak którego spotkała Sam? :D Na odp czekam w komach ;)
Do następnego rdz ;***

Wasza Sierr ;*****

czwartek, 12 lipca 2012

6: Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło


Od środka do mojego nosa wdarł się zapach przeróżnych perfum i okropna duchota.
Jak można lubić takie miejsca ?!
Przeciskając się przez tłum ludzi, w większości dziewczyn, dotarłam do baru i zamówiłam sobie jakiś sok.
Popijając napój zaczęłam rozglądać się po klubie.
Był dość sporych rozmiarów, jego ściany miały kolor matowej czerni, a po lewej stronie znajdowała się niewielka scena przy której zebrał się tłumek piszczących dziewczyn.
Nidzie za to nie widziałam Camile.
Może to i lepiej …
Jakieś pół godziny później, rozpoczął się ten cały koncert.
Grupa fanek zaczęła drzeć się w niebo głosy i na scenę weszło pięciu chłopaków.
Przyznam, że wcale nie byli brzydcy. Moją uwagę najbardziej przykuł brunet z bliznami na twarzy oraz, pewnie trochę młodszy od niego, chłopak z full cap'em na głowie.
Piosenki też mieli całkiem niezłe. Uważam, że najlepiej wykonali 'Warzone', strasznie mi się podobało.
Po wykonaniu jeszcze kilku piosenek zeszli ze sceny i już więcej się nie pojawili.
Zgromadzony w pubie tłum powoli zaczął się rozchodzić.
Upijając następny łyk soku nerwowo przekręciłam się na siedzeniu i automatycznie zaczęłam rozglądać po pomieszczeniu. Ktoś mnie obserwował, czułam to.
Boże, jak ja nie znosiłam tego uczucia. Nienawidziłam być w centrum uwagi, dlatego uwielbiałam mrok, ciemne uliczki i noc. Zawsze gdy byłam mała znajdowałam tam schronienie przed pięścią matki, wzrokiem innych osób, a zwłaszcza jednego mężczyzny …
Dave'a.
W momencie kiedy o nim pomyślałam, moje ręce zaczęły się trząść, a szklanka spadła z baru na podłogę, rozbijając się w drobny mak.
Nie zważając na krzyki barmana, ani zamieszanie jakie tam się zrobiło, szybkim krokiem opuściłam klub.
Dopiero po opuszczeniu tego miejsca zorientowałam się, jak bardzo byłam spięta.
Przeszłam kilka pustych już o tej godzinie ulic i oparłam się o pokrytą zielonym tynkiem ścianę jednego ze stojących tam budynków.
Spokojnie, tylko spokojnie, powtarzałam sobie. Moje myśli krążyły chaotycznie po mojej głowie, co doprowadzało mnie do szału. Przecież nic się nie stało, co się z tobą dzieje?! - darł się jakiś głos wewnątrz mnie. I miał racje. Przecież nic takiego się nie wydarzyło, a może to, że ktoś się na mnie gapił to był tylko głupi przypadek? Przecież to nie musiał być od razu …
W tym momencie, ktoś gwałtownym ruchem odciągnął mnie od ściany i ręką zatkał usta.
-Witaj suczko, stęskniłaś się za mną? - usłyszałam głos tuż przy moim uchu
Już zanim wypowiedział te słowa wiedziałam kim jest ten człowiek, a to co przed chwilą usłyszałam tylko potwierdziło moje przypuszczenia. Tylko jedna osoba tak mnie nazywała, jeszcze gdy byłam małą dziewczynką. Dave.
Chciałam się rozpłakać, wrzeszczeć znów się gdzieś ukryć, ale wiedziałam, ze to nic nie da.
Jeśli chciałam wyjść z tego cało, musiałam walczyć.
Zaczęłam się wyrywać i szamotać na wszystkie strony. Czułam, że chłopak rozluźnił uścisk i wtedy postanowiłam wykorzystać nadarzającą się okazję. Z całej siły kopnęłam go w kolano, a gdy schylił się by dotknąć bolącego miejsca, uciekłam.
Biegłam, nie oglądając się za siebie ile tylko miałam sił. Po drodze wpadłam jeszcze na jakiegoś chłopaka, jednak nawet gdy w niego uderzyłam, nie zatrzymałam się.
Do domu dotarłam w jakieś 10 minut, a normalnie droga zajęła by mi jakieś 2 razy tyle.
Jednak gdy tam dotarłam zauważyłam, że przegapiłam jedną dość znaczącą rzecz.
Zgubiłam klucze!
No to pięknie … I jak ja teraz dostane się do środka?! Przyjdzie mi pewnie spędzić noc na świeżym powietrzu. No mówi się trudno …
Ale zaraz, zaraz. A co jeśli … jeśli on je znajdzie? Może zgubiłam je szamotając się z nim?
No świetnie, jeszcze lepiej, po prostu genialnie …
No nic, mówi się trudno. Przecież zawsze mogło być gorzej.
Ale podobno nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, może i w moim przypadku tak będzie? Przyszłość pokarze ...

.......................................................
Wyszedł mi okropnie ;(
Przepraszam, ale ja już chyba nie umiem pisać ;(
No nic, chciałyście ten rdz to go macie ...
Ale to już na 100% ostatni w te wakacje ;)
A ten rozdział dedykuję Kasi ;*
Chciałam też powitać na moim blogu Kikę ;* Mam nadzieję, że to opo ci się spodoba i będziesz je często odwiedzać ;)
Zmieniłam trochę wygląd bloga, podoba się? Piszcie w komach ;)
Do zobaczenia ze 2 miesiące ;**
Wasza Sierr ;********

wtorek, 3 lipca 2012

Uwaga!

A więc tak ...
Tego bloga również postanowiłam zawiesić, ze względu na brak czasu na pisanie.
A tak poza tym to chciałam wam bardzo podziękować za te wszystkie miłe słowa w komentarzach
i za tak wielką liczbę wejść.
Nawet nie wiecie ile to wszystko dla mnie znaczy ...
Jesteście najlepszymi czytelnikami i jestem pewna, że wspanialszych na świecie nie ma :)
Życzę wam udanych wakacji no i do zobaczenia we wrześniu ;*****
Aa! Jeszcze jedno!
Jeśli to was pocieszy to obiecuję, że w te wakacje, a może i nawet w tym miesiącu  NA PEWNO pojawi się rozdział ;)
O ile oczywiście będziecie chcieli ;)
Przynajmniej w taki sposób mogę się wam odwdzięczyć za to, że mnie wspieracie i jesteście ze mną ;*****

Pozdrawiam
Wasza Sierr ;*

P.S. Przepraszam, że nie będę komentować waszych rozdziałów, z powodu braku czasu <jak również kłopotów z bloggerem -,-> Ale zawsze je czytam ;) No przecież tak wspaniałych opowiadań nie da sie nie czytać ;)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

5: Scream


Następnego dnia obudziłam o dziwo przed 7.00 .
Byłam strasznie zdenerwowana tym co dziś miało się wydarzyć, ale wszystko dokładnie przemyślałam i już wiedziałam co powinnam zrobić.
Po wykonaniu porannej toalety i zrobieniu lekkiego makijażu zeszłam za dół aby pożegnać się z tatą i Isabel.
Kiedy szłam po schodach w domu panowała niezwykła cisza …
Zazwyczaj o tej porze słychać było wrzaski mojej macochy, typu: „Gdzie jest moja prostownica?!” albo „Misiu nie widziałeś gdzieś moich złotych kolczyków?” yyy i do tego te jej pozy … Ufff okropny widok.
No ale teraz nic takiego się wydarzyło.
Przeszłam pusty hol i udałam się w stronę kuchni. Tam tez nikogo nie było …
Zobaczyłam leżącą na stole kartkę. Podniosłam ją i zaczęłam czytać napisane czarnym długopisem dość niewyraźne słowa.

Witaj Sam, pewnie dziwisz się, że w domu jest tak późno, ale postanowiliśmy wyjechać
z samego rana. Mam nadzieję, że kiedy już wrócimy to zastaniemy dom cały, a nie
same ruiny. Masz wszystkiego pilnować,nie pić za dużo alkoholu, nie urządzać imprez
i nie wydać za dużo pieniędzy, które ci zostawiłem. A co do innych rzeczy masz wolną rękę.
Przepraszam jeszcze raz, że wyjechaliśmy bez pożegnania.
Życz nam udanych wakacji.
Całuje tata ;*

Mówiłam już, że mój ojciec jest odpowiedzialnym rodzicem? Tsaa … jak widać bardzo.
No nic, od dłuższego czasu wszyscy maja mnie gdzieś, a z tego wniosek, że chyba się przyzwyczaiłam. Leniwie wzruszyłam ramionami, wyrzuciłam list do kosza i zrobiłam sobie śniadanie. Po wykonaniu tych wszystkich czynności, założyłam na nogi moje ulubione białe Nike za kostkę i wyszłam z domu.
Powolnym krokiem przemierzałam tętniące życiem ulice miasta.
Idąc tak, kolejny już raz wspominałam moje dawne życie … Glasgow, moich starych kumpli oraz tamtejsze szalone życie … Wtedy nie obchodziło mnie nic, myślałam, ze życie to bajka w której ja gram jedną z głównych ról. Myliłam się. Na szczęście udało misie wygrzebać z tego gówna, którym są papierosy, alkohol i dragi. Nie życzyłabym nikomu takiego życia.
Ale teraz się zmieniłam, jestem odważniejsza i nie boję się tego co może stać się w przyszłości. Teraz już wiem, że muszę radzić sobie sama i mam nadzieję, że podołam zadaniu, którym jest wyciąganie mnie ze wszystkich tarapatów w jakie się wpakuję …
Na tych rozmyśleniach minęła mi cała droga do pobliskiego parku.
Usiadłam na ławce i zaczęłam wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Rzadko można było tu coś takiego usłyszeć … ale gdy już udało ci się złapać jedno z tych malutkich stworzeń na śpiewie, było to prawdziwym ukojeniem dla uszu przywykłych do miejskiego zgiełku.
Siedząc tak bezczynnie minęło mi całe południe i musiałam wracać do domu, aby się przygotować.
Do klubu wybrałam czarną bluzkę z wyciętymi plecami oraz dżinsowe szorty … nie lubiłam się za bardzo stroić. Tak szczerze to miałam nadzieje, że mój pobyt na tym koncercie pozostanie niezauważony.
Wyszłam z domu jakąś godzinę przed koncertem i postanowiłam się jeszcze chwilę przejść.
Mimo tego iż już dawno ludzie skończyli pracę, korki nie zmalały, a wokół mnie słychać było gwar rozmów. Zeszłam w boczną uliczkę, aby choć na chwilę uwolnić się od tego wszystkiego. Wiatr delikatnie muskał moja skórę i rozwiewał włosy. Wzięłam głęboki oddech i przymrużyłam oczy, by w następnej chwili otworzyć je szeroko i spojrzeć zdecydowanie przed siebie.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy na której znajdował się klub. Już z daleka widać było żarzący się napis „Scream”.
Zatrzymałam się przed drzwiami i zdecydowanym ruchem otworzyłam je ...

------------------------------------------
Dziś trochę krótszy, ale na tyle wystarczyło mojej weny ;)
Dziękuję, że to czytacie i jesteście ze mną ;**
Dzięki Anku ;* wiem, że warto pisać choćby dla jednej osoby, którą to interesuje i która czeka na rozdział :)
Mam nadzieję, że następnym razem napiszę coś dłuższego i akcja się rozkręci ;D
Miłego czytania i zachęcam do komentowania;*****

wtorek, 19 czerwca 2012

4: Nie poddam się bez walki


Przez cały tydzień w szkole nie działo się nic ciekawego. Ciągle jakieś przynudzanie na lekcjach i tony zadań domowych. Już nie mam na to wszystko siły!
'Jeszcze tylko tydzień, tylko jeden króciutki tydzień' – co chwila wmawiałam sobie.
Taa może i tylko ten ostatni tydzień, jednak na drodze do niego stoi mi sobota …
Ta cholerna sobota … O właśnie! Prawie bym zapomniała, co tego dnia się tyczy, to od naszej ostatniej rozmowy cały czas unikałam Camile. Jakoś nie miałam ochoty wysłuchiwać jej kolejnych pytań czy pójdę do tego klubu czy nie.
No właśnie pójdę na ten koncert ?
Sama nie wiem co zrobić …
'Heloł! Może by mi ktoś łaskawie pomógł ? Tia pewnie, olewajcie mnie …'
Ok robi się coraz gorzej xP Czy gadanie do siebie to początki jakiejś choroby umysłowej? Bo jak tak, to ja jestem idealnym przykładem debilizmu.
Aa wracając do sprawy …
Siedziałam właśnie w moim pokoju i słuchałam mojego ulubionego zespołu 30 Seconds to Mars.
Ale oprócz tego rozmyślałam nad tym jak powinnam postąpić jutro.
Nie miałam zielonego pojęcia o co w tym wszystkim tak naprawdę chodziło.
Z jednej strony strasznie bałam się, że za tym wszystkim może stać Dave, a gdyby to był on, to raczej już mogę pożegnać się z domem bo już nigdy tego miejsca nie zobaczę. Ale z drugiej strony, byłam cholernie ciekawa co się tam może stać. No bo on przecież wcale nie musiał tego wszystkiego ukartować … a to był tylko taki przebłysk dobroci Camile … hahahahhahaha xp
Powinnam przestać oglądać te wszystkie indonezyjskie, tajskie i inne pierdolone telenowele, bo niedługo zacznę wierzyć, że sprawiedliwość na świecie istnieje.
Czyli najbardziej prawdopodobna jest pierwsza wersja wydarzeń …
Ahh Dave … czemu ten pieprzony gnojek raz na zawsze nie może wynieść się z mojego życia ?!
Już raz mi je zrujnował, nie musi robić tego jeszcze raz. Na serio, oszczędzi sobie kłopotu zostawiając mnie w spokoju. Bo może kiedyś byłam małą gówniarą, która bała mu się postawić, ale zmieniłam się i to bardzo. Nie będzie mi taki gnojek jak on wchodził w paradę, już ja się o to postaram!
Z moich rozmyślań, jak najlepiej udupić mojego byłego tatuśka wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę – krzyknęłam, wyjmując słuchawki z uszu
Po chwili wahania, do mojego pokoju wszedł mój ojciec … teraźniejszy i zarazem biologiczny.
-Witaj Sam – powiedział po czym rozsiadł się na jednym z foteli – mam do ciebie sprawę …
Uniosłam jedną brew.
-A mianowicie – kontynuował – jutro po południu razem z Isabel wyjeżdżamy na wakacje do Grecji Pewnie chciałabyś, żebym został z racji tego, że ten Dave, czy jak mu tam uciekł z więzienia, ale mam teraz ostatnią szansę wyjechać na urlop i zamierzam ją wykorzystać. Dom zostawiam pod twoją opieka, w końcu jesteś dużą dziewczynką i dasz sobie radę, zostawię ci jakieś pieniądze, tylko mam nadzieję, że nie będziesz zawracać mi głowy i z byle gównami do mnie dzwonić. Po zakończeniu roku możesz wyjechać na chwilę do brata do Londynu ale nie siedź tam za długo!
A teraz możesz wracać do nauki.
-A na ile jedziecie ? - krzyknęłam za odchodzącym, 'odpowiedzialnym rodzicem'
-A jeszcze nie wiem co najmniej 2 miesiące – odparł i z hukiem zamknął za sobą drzwi
No to fajnie, zajebiście po prostu … nie ma to jak wsparcie bliskich. Czy ja kogoś na tym świecie w ogóle jeszcze obchodzę ?! Najwidoczniej nie …
Ale przynajmniej będę miała spokój na co najmniej 2 miesiące.
Pfff o ile dotrzymam …
'No ok Sam, weź się w garść! Dasz sobie radę! Co z tego, że cały świat cię olał ? Że przyjaciele mają cię w dupie ? Poradzisz sobie, już nie z takich opresji wychodziłaś!
A teraz zbierz się na odwagę i podejmij wreszcie ty niezdecydowana idiotko tą decyzje!'
Ooo robi się coraz bardziej dziwnie … no bo pytania retoryczne rozumiem, ale to ?!
W każdym razie cokolwiek by to nie było, miało rację. Muszę się wreszcie zdecydować co zrobić, przecież to już jutro …
Ciągle zastanawiając się nad tym co zrobić, poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic, aby otrzeźwić umysł. Potem nie susząc włosów ubrałam pidżamę i położyłam się do łóżka.
Długo nie mogłam zasnąć, ale kiedy już o zrobiłam żałowałam …
Całą noc męczyły mnie koszmary.
W moich snach co chwilę pojawiała się postać Dave, a ja stałam tam taka osłupiała, bezbronna i bezradna …
Ale to niestety nie było najgorsze co mnie spotkało.
To był tylko przedsmak tego co dopiero miało się wydarzyć ...

-------------------------------------------------------------------------
No i jest następny ;)
Chciałam wam bardzo podziękować, za wszystkie miłe komentarze i to że jesteście ze mną i czytacie to opo.
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :*
Ale ja naprawdę nie zasługuje na tyle pochwał  ;)
Następny postaram dodać się za tydzień. 
Rozdział ten dedykuję wszystkim czytelnikom :* a w szczególności Baby_Em ;*
Miłego czytania i zachęcam do komentowania ;***

sobota, 9 czerwca 2012

3: Kratki to za mało by go powstrzymać ...


Kiedy weszłam do domu, zastałam tam mojego ojca, rozmawiającego z .. policją ?!
No dobra robi się coraz ciekawiej -,-
Niepewnie weszłam do salonu i stanęłam przy jednaj ze ścian.
-Dzień dobry – przywitał się funkcjonariusz – pani Samantha Dark
-Tak to ja, o co chodzi ?
-Czy moglibyśmy porozmawiać gdzieś na osobności ? - zapytał
-Yyyy … proszę – powiedziałam, po czym zaprowadziłam go na górę do swojego pokoju.
Policjant rozglądną się po pomieszczeniu i usiadł na jednym z foteli.
-Czy zna pani może Rayna Clarka ?
Zastanowiłam się chwilę.
-Nie nie kojarzę, ale o co chodzi? Po co pan tu przyjechał?
-To ja tutaj zadaję pytania – odparł mięśniak w przyciasnym mundurku – A tego faceta kojarzysz?
Pod nos podsunął mi zdjęcie blondyna o zielonych oczach i jakże denerwującym kpiącym spojrzeniu. Choć nie było tego widać na tej fotografii, wiedziałam, że na lewej ręce ma czarno-biały tatuaż z czaszką, a na nodze wielką bliznę od poparzenia, która powstała podczas wywołanego przez niego pożaru.
Tak … znałam Dave'a aż za dobrze. Pamiętam go choć jak najszybciej chciałam o nim zapomnieć i prawie mi się to udało. Lecz kiedy wszystko w moim popieprzonym życiu zaczyna się układać, on zawsze musi to zepsuć. Tak samo było gdy jeszcze mieszkałam w Glasgow z moją matką. Gdy choć na kilka dni udało mi się złapać z nią lepszy kontakt, przestała tak chlać … To akurat wtedy musiał pojawić się on. To wtedy zaczęły się moje tortury, bicie … on prawie mnie zgwałcił.
Na wspomnienia tych wszystkich okropnych chwil, do oczu napłynęły mi łzy.
-Czyli rozumiem, że widziałaś już nie raz tego człowieka? - upewniał się
-Tak, ale nie wiem po co pan o niego pyta, przecież od prawie roku siedzi w wiezieniu – wydukałam
-Ehh no i właśnie w tym problem, jakiś tydzień temu dostał przepustkę i teraz jest na wolności, ten koleś o którego się pytałem nie chciał wypożyczyć mu samochodu i teraz już wącha kwiatki od niewłaściwej strony – westchnął
Na te słowa wyprostowałam się i spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem. O nie, tylko nie to. Przecież on nie może znowu rozdupcyć mi życia, jakie ono by nie było! A co jeśli … jeśli on mnie szuka? Pewnie już dowiedział się że matka jest za kratkami. Ale może zapomniał o kimś takim jak ja? Tia … głupie nadzieje, bo ktoś może zapomnieć o osobie, przez której zeznania gnił w pierdlu. Jak widać kratki to za mało żeby go powstrzymać przed zemstą.
-Czy to wszystko? Jeśli pan pozwoli chciałabym teraz zostać sama – powiedziałam z trudem powstrzymując łzy.
-Tak oczywiście, ale zalecał bym ostrożność, kto wie co dalej może zrobić – odparł i wyszedł z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi
Ach jak ja żałuję, że nie ma ze mną Alex albo Johna. To im zawsze mogłam się wygadać i oni zawsze starali się mnie pocieszyć. Ale teraz Al wyjechała z rodzicami na wakacje, a John … on został w Glasgow. Przykro było mi opuszczać to miasto i choć wiele tam przeszłam, to brakuje mi teraz moich przyjaciół.
A teraz? Teraz wszyscy maja mnie w dupie. Nikt się mną nie interesuje, a tym bardziej mój kochany tatuś. Choć tyle, że już za 2 tygodnie koniec roku szkolnego, co oznacza, że będę mogła przynajmniej na kilka dni wyjechać z tego miasta.
No o ile w ogóle dożyje zakończenia roku …
I w tej chwili do mojej głowy zawitał pewien pomysł.
A co jeśli to Dave zmusił Camile aby zaprosiła mnie na ten koncert? Jeśli on jej coś zrobi, gdy dowie się, że mnie tam nie było? Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Nawet tej lafiryndy.
Ale z drugiej strony, gdybym tam poszła … wróciłabym bezpiecznie z powrotem?
Wszystko jest takie skomplikowane, jedna decyzja może zaważyć na wszystkim.
Muszę dokładnie przemyśleć jak najlepiej postąpić. Dziś jest wtorek, czyli mam jeszcze prawie cały tydzień, by się zastanowić.
Zmęczona i przygnębiona dzisiejszym dniem ułożyłam się wygodnie na łóżku i nim zdążyłam się zorientować, zasnęłam.
Ha, jaka ja byłam wtedy głupia i naiwna.
Nawet nie przypuszczałam jak bardzo zmieni się moje życie po podjęciu tej feralnej decyzji ...

----------------------------------
Aj taki jakiś niefafluśny mi wyszedł ;P
Ale nie mnie tu oceniać, więc oddaje go w wasze ręce 
Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach,
tylko szczerze ;)
Miłego czytania ;***

sobota, 2 czerwca 2012

2: Dzień pełen niespodzianek


No dobra troszeczkę was oszukałam ^^
Ta rozmowa nie była wcale nieprzyjemna, ale … dziwna.
-Hej Sam, miło cię widzieć – przywitała się –o dziwo- Camile.
-Yyy... hej – odparłam
-Mam do ciebie niewinne pytanko, masz może jakieś plany na sobotę ? - zapytała
I w tej chwili w mojej głowie zapaliło się czerwone światełko i rozległ się alarm.
Co tu się do cholery dzieje? Dlaczego ona jest dla mnie taka miła? Ostatni raz kiedy się do mnie odezwała to było jakieś 3 miesiące temu kiedy podpaliłam jej włosy na chemii … Oj tam no nie moja wina, że ma takie długie kłaki noo … A poza tym zajebiście się chajcyło xP tylko straszny smród był …
A wracając do dzisiejszego dnia.
Stałam tam tak przez kilka minut, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. A ona jak gdyby nigdy nic stała i czekała na moja odpowiedź! No kurczaczki -,- przecież coś się musiało stać, nie podeszła by do mnie, ba, nawet by na mnie nie spojrzała. Postanowiłam się z nią troszkę podręczyć.
-No nie wiem, może mam, a może nie – uśmiechnęłam się do niej sztucznie – a po co ci to wiedzieć?
-A bo pewnie słyszałaś o koncercie, który odbywa się w sobotę, prawda ? Chciałam cię po prostu na niego zaprosić.
To co teraz działo się w moim mózgu, przebiło wycie wszystkich syren, które mieszczą się w Warszawie. Ja cierpię dolę … Co to ma być ? Camile Hewark i jej zacna świta zapraszają mnie, szkolne popychadło na koncert ?! Hahah gdybym się w ostatniej chwili nie powstrzymała, wyśmiałabym się prosto w jej krzywy ryj. Ale ja jestem kulturalną osobą … czasami.
-Zastanowię się – odparłam po chwili namysłu ( Jajć ja myślę ^^)
Po tych słowach, wyminęłam Camile i wyszłam na korytarz.
-W sobotę o 18, klub „Scream”- krzyknęła za mną i ruszyła w przeciwnym kierunku.
No no, muszę przyznać że po siedemnastu latach mojego dość nudnego żywota coś w końcu zaczyna się dziać. Najpierw budzi mnie piękne słońce, teraz ta rozmowa …
Właśnie, ta rozmowa … przez następne lekcje nie mogłam przestać o tym myśleć (Oj to już drugi raz dzisiaj ^^)
W końcu nadszedł czas lanchu. Kiedy stałam w kolejce po to, aby dostać tackę z czymś co podobno zwie się obiad, zauważyłam idącą między stolikami Camile. Po prostu nie mogłam wytrzymać i szybkim krokiem ruszyłam za nią. Minęłam jeden zakręt, potem następny i … trafiłam na pusty korytarz.
No szlak! Zgubiłam ją …
Ale wtedy z opresji wyratowały mnie jej durne psiapsiółki, których irytujący śmiech usłyszałam w jednej z klas. Od razu podeszłam pod drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.
W oddali słychać było głos Camile, która właśnie rozmawiała, chyba przez telefon. Po jakiś 10 minutach, podeszła bliżej drzwi.
-No i co powiedział? - zapytała jedna z barbie imieniem Jane
-Powiedział, że nie wie jakim sposobem, ale musimy ją tam zaciągnąć – powiedziała tamta lekko poddenerwowana.
-A jeśli nie damy rady ? Wiesz jaka ta zdzira Samantha jest uparta …
-Wolę nie myśleć co mogłoby się stać
Moje serce biło jak oszalałe. No to pięknie Sam, pięknie. Czyli to jest prawdziwy powód dl którego są takie miłe. Ale kto do jasnej ciasnej im to zlecił? No dobra znam pary typków z którymi wolałabym się nie zadawać, ale wątpię, że byliby zdolni do czegoś takiego. A może to stare znajomości mojej matki postanowiły się w końcu odezwać i przypomnieć mi, że ciągle mam u nich dług … Kurde, tyle pytań a na żadne z nich nie mam odpowiedzi. Wolę testy A,B,C -,-
Teraz wiedziałam tylko jedno. Za żadne skarby świata nie mogę pójść do tego klubu.
Nie mogę dać się wciągnąć w te wszystkie popieprzone gierki.
Z takim przeświadczeniem wróciłam do domu, w którym zastała mnie kolejna niespodzianka ...

......................................................................................................................................................................
No i oto przed wami kolejny rozdział, który  powstał poprzez szantaż -,-
Tak wiec za jego powstanie dziękujcie (lub obwiniajcie) moich koffanych Szantażystów, czyli :
bellę ;*, Olivię ;*, love ;* i wariatkę ;*    
Rozdział ten dedykuję również justbreath ;* i magical ;*
Miłego czytania i zachęcam do komentowania ;)

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 1


Mamy dziś maj. Jest piękny dzień i mocno grzeje słońce, co jest dziwne jak na pogodę w tym miesiącu. Zazwyczaj pada deszcz i jest niewyobrażalny ziąb, no ale cóż … Lepiej nie narzekać a cieszyć się tym cudem natury.
Kolejny już raz tego ranka przeciągnęłam się. „Ach może życie nie jest jednak tak bezsensowne jak mi się wydaje”-pomyślałam. Z tym przeświadczeniem udałam się w kierunku szafy. Dziś o dziwo nie miałam żadnych problemów z wybraniem ciuchów. Szybko wyciągnęłam czarne rurki i biały t-shirt z napisem 'Love Is Just A Game'. Swoje kruczoczarne włosy lekko pofalowałam, a rzęsy pociągnęłam cienką warstwą tuszu. Spakowałam do torby kilka książek i wyszłam z pokoju kierując się w stronę kuchni. Jak co rano zastałam tam mojego ojca pijącego kawę.
-Cześć tato – przywitałam się
-Dzień dobry Sam – odparł, nie odrywając wzroku od czasopisma
Tak nie ma to jak przyjemna i długa konwersacja -,-
Ale zdążyłam się już przyzwyczaić, że praca … a właściwie, że wszystko jest ważniejsze ode mnie.
Cały czas praca, dom, praca, Izabel, praca … O tak Izabel …
Moja jakże udana macocha.
Widać, że ojciec poszedł na zgrabny tyłek i cycki, bo mózgu to ta lafirynda raczej nie ma.
Na szczęście dla niej ważniejsze od przesiadywania w domu z rodziną jest przebywanie u kosmetyczki ze swoimi psiapsiółami. Do domu wraca zazwyczaj tylko na noc ...yhm … chyba nie muszę pisać po co.
A odwracając się od mroku i powracając na drogę światła …
Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam białe Nike za kostkę i ruszyłam w kierunku szkoły.
Skoro mamy tak piękną pogodę, to nie ma potrzeby abym jechała autobusem. Wolę pooddychać świeżym powietrzem. Może w końcu moje szare komórki zaczną działać? No przecież cuda się zdarzają …
Szłam przepełnionymi zabieganymi ludźmi ulicami słuchając piosenki 'Papa Roach – Even If I Could'. Ta piosenka <choć nie wiem czemu> zawsze poprawiała mi humor.
Przyglądając się tak wszystkiemu dookoła, po raz kolejny muszę stwierdzić, że Manchester to wcale niebrzydkie miasto … A przynajmniej jego obrzeża, czyli miejsce, w którym mieszkam.

Pogrążona w rozmyślaniach dotarłam to obskurnego i cuchnącego budynku w którym mieścił się sąd najwyższy, przez niektórych nazywanego szkołą.
Nie było to zbyt przyjemne miejsce, a przynajmniej dla mnie. Byłam odludkiem, a jedyną osobą z którą mogłam normalnie pogadać była moja przyjaciółka Alex. Choć tak właściwie, to nie dziwię się, że nikt nie chciał mieć ze mną nic wspólnego. Wy chyba też nie chcielibyście mieć w klasie osoby, której matka siedzi w kiciu. Tak to prawda. Moja matka to narkomanka, ale ja wolałabym nie mieć z nią żadnego kontaktu. Do dziś mam blizny po tym jak mnie katowała, a na samo wspomnienie tych chwil w oczach pojawiają mi się łzy. Miałam przesrane dzieciństwo i nie chciałabym, by ktoś miał cierpieć tak jak ja … Ojciec zainteresował się mną dopiero wtedy, kiedy znalazłam się w szpitalu ze złamaną nogą i wstrząsem mózgu … I tak przeszłość mojej matki ciągle mnie nawiedza i nie przestanie tego robić … Niestety …

Po usłyszeniu dzwonka, udałam się do klasy.
Wykład z biologi był bardzo ciekawy, a mianowicie było o … no o tym … w każdym razie była to biologia … przynajmniej tak mi się zdaje.
Ale nie tylko ja byłam tak strasznie zainteresowana tym o czym ględzi profesor McKlauch. Inne dziewczyny z mojej klasy, zawzięcie rozmawiały o jakimś koncercie, który ma odbyć się w tę sobotę. Były tak podjarane, że pochodnia to przy nich pikuś. Jeśli mam być szczera nie lubię zbytnio chodzić na koncerty. Wolę zamknąć się w swoim pokoju i zabrać się za jakąś ciekawą książkę lub posłuchać muzyki. Ale są ludzie, których bardziej interesuje życie gwiazdeczek popu niż ich własne … nie rozumiem czegoś takiego. Z tych wszystkich sexi chłopczyków znam tylko Justina Bimbera … albo jak on się tam nazywał.
Z mojego ciekawego zajęcia, jakim było oglądanie ścian sali lekcyjnej wyrwał mnie dzwonek oznajmiający przerwę. Nie dane mi było jednak spokojnie wyjść z klasy. Kiedy skierowałam się w stronę drzwi, drogę zagrodziła mi zgraja wypicowanych lasek, a przed szereg wystąpiła wszech tapeta całego liceum Camile.
I wtedy zaczęła się dość nieprzyjemna rozmowa ...

......................................................................................................................................................................
Może ja się lepiej nie będę wypowiadać co do tego rozdziału, bo znowu dostanę opierdziel ...
Chciałyście to macie, nie moja wina, że to takie badziewie, a nie sorka jednak moja i mojego beztalencia ;)
Ded dla : Willow ;* , JustBreath ;* i wariatki ;* , które mnie o to molestowały.
Miłego czytania i zapraszam do komentowania ;)
Czekam na szczere opinie ;D

czwartek, 17 maja 2012

Hejka :D

Witam wszystkich i zapraszam do czytania mojego nowego opo ;) Mam nadzieję, że przyjmiecie je równie miło co poprzednie i będziecie często tu zaglądać :)
Czcionkę i inne szczegóły w najbliższym czasie postaram się dopracować.
Serdecznie pozdrawiam ;*****