poniedziałek, 25 czerwca 2012

5: Scream


Następnego dnia obudziłam o dziwo przed 7.00 .
Byłam strasznie zdenerwowana tym co dziś miało się wydarzyć, ale wszystko dokładnie przemyślałam i już wiedziałam co powinnam zrobić.
Po wykonaniu porannej toalety i zrobieniu lekkiego makijażu zeszłam za dół aby pożegnać się z tatą i Isabel.
Kiedy szłam po schodach w domu panowała niezwykła cisza …
Zazwyczaj o tej porze słychać było wrzaski mojej macochy, typu: „Gdzie jest moja prostownica?!” albo „Misiu nie widziałeś gdzieś moich złotych kolczyków?” yyy i do tego te jej pozy … Ufff okropny widok.
No ale teraz nic takiego się wydarzyło.
Przeszłam pusty hol i udałam się w stronę kuchni. Tam tez nikogo nie było …
Zobaczyłam leżącą na stole kartkę. Podniosłam ją i zaczęłam czytać napisane czarnym długopisem dość niewyraźne słowa.

Witaj Sam, pewnie dziwisz się, że w domu jest tak późno, ale postanowiliśmy wyjechać
z samego rana. Mam nadzieję, że kiedy już wrócimy to zastaniemy dom cały, a nie
same ruiny. Masz wszystkiego pilnować,nie pić za dużo alkoholu, nie urządzać imprez
i nie wydać za dużo pieniędzy, które ci zostawiłem. A co do innych rzeczy masz wolną rękę.
Przepraszam jeszcze raz, że wyjechaliśmy bez pożegnania.
Życz nam udanych wakacji.
Całuje tata ;*

Mówiłam już, że mój ojciec jest odpowiedzialnym rodzicem? Tsaa … jak widać bardzo.
No nic, od dłuższego czasu wszyscy maja mnie gdzieś, a z tego wniosek, że chyba się przyzwyczaiłam. Leniwie wzruszyłam ramionami, wyrzuciłam list do kosza i zrobiłam sobie śniadanie. Po wykonaniu tych wszystkich czynności, założyłam na nogi moje ulubione białe Nike za kostkę i wyszłam z domu.
Powolnym krokiem przemierzałam tętniące życiem ulice miasta.
Idąc tak, kolejny już raz wspominałam moje dawne życie … Glasgow, moich starych kumpli oraz tamtejsze szalone życie … Wtedy nie obchodziło mnie nic, myślałam, ze życie to bajka w której ja gram jedną z głównych ról. Myliłam się. Na szczęście udało misie wygrzebać z tego gówna, którym są papierosy, alkohol i dragi. Nie życzyłabym nikomu takiego życia.
Ale teraz się zmieniłam, jestem odważniejsza i nie boję się tego co może stać się w przyszłości. Teraz już wiem, że muszę radzić sobie sama i mam nadzieję, że podołam zadaniu, którym jest wyciąganie mnie ze wszystkich tarapatów w jakie się wpakuję …
Na tych rozmyśleniach minęła mi cała droga do pobliskiego parku.
Usiadłam na ławce i zaczęłam wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Rzadko można było tu coś takiego usłyszeć … ale gdy już udało ci się złapać jedno z tych malutkich stworzeń na śpiewie, było to prawdziwym ukojeniem dla uszu przywykłych do miejskiego zgiełku.
Siedząc tak bezczynnie minęło mi całe południe i musiałam wracać do domu, aby się przygotować.
Do klubu wybrałam czarną bluzkę z wyciętymi plecami oraz dżinsowe szorty … nie lubiłam się za bardzo stroić. Tak szczerze to miałam nadzieje, że mój pobyt na tym koncercie pozostanie niezauważony.
Wyszłam z domu jakąś godzinę przed koncertem i postanowiłam się jeszcze chwilę przejść.
Mimo tego iż już dawno ludzie skończyli pracę, korki nie zmalały, a wokół mnie słychać było gwar rozmów. Zeszłam w boczną uliczkę, aby choć na chwilę uwolnić się od tego wszystkiego. Wiatr delikatnie muskał moja skórę i rozwiewał włosy. Wzięłam głęboki oddech i przymrużyłam oczy, by w następnej chwili otworzyć je szeroko i spojrzeć zdecydowanie przed siebie.
Szybkim krokiem ruszyłam w stronę ulicy na której znajdował się klub. Już z daleka widać było żarzący się napis „Scream”.
Zatrzymałam się przed drzwiami i zdecydowanym ruchem otworzyłam je ...

------------------------------------------
Dziś trochę krótszy, ale na tyle wystarczyło mojej weny ;)
Dziękuję, że to czytacie i jesteście ze mną ;**
Dzięki Anku ;* wiem, że warto pisać choćby dla jednej osoby, którą to interesuje i która czeka na rozdział :)
Mam nadzieję, że następnym razem napiszę coś dłuższego i akcja się rozkręci ;D
Miłego czytania i zachęcam do komentowania;*****

wtorek, 19 czerwca 2012

4: Nie poddam się bez walki


Przez cały tydzień w szkole nie działo się nic ciekawego. Ciągle jakieś przynudzanie na lekcjach i tony zadań domowych. Już nie mam na to wszystko siły!
'Jeszcze tylko tydzień, tylko jeden króciutki tydzień' – co chwila wmawiałam sobie.
Taa może i tylko ten ostatni tydzień, jednak na drodze do niego stoi mi sobota …
Ta cholerna sobota … O właśnie! Prawie bym zapomniała, co tego dnia się tyczy, to od naszej ostatniej rozmowy cały czas unikałam Camile. Jakoś nie miałam ochoty wysłuchiwać jej kolejnych pytań czy pójdę do tego klubu czy nie.
No właśnie pójdę na ten koncert ?
Sama nie wiem co zrobić …
'Heloł! Może by mi ktoś łaskawie pomógł ? Tia pewnie, olewajcie mnie …'
Ok robi się coraz gorzej xP Czy gadanie do siebie to początki jakiejś choroby umysłowej? Bo jak tak, to ja jestem idealnym przykładem debilizmu.
Aa wracając do sprawy …
Siedziałam właśnie w moim pokoju i słuchałam mojego ulubionego zespołu 30 Seconds to Mars.
Ale oprócz tego rozmyślałam nad tym jak powinnam postąpić jutro.
Nie miałam zielonego pojęcia o co w tym wszystkim tak naprawdę chodziło.
Z jednej strony strasznie bałam się, że za tym wszystkim może stać Dave, a gdyby to był on, to raczej już mogę pożegnać się z domem bo już nigdy tego miejsca nie zobaczę. Ale z drugiej strony, byłam cholernie ciekawa co się tam może stać. No bo on przecież wcale nie musiał tego wszystkiego ukartować … a to był tylko taki przebłysk dobroci Camile … hahahahhahaha xp
Powinnam przestać oglądać te wszystkie indonezyjskie, tajskie i inne pierdolone telenowele, bo niedługo zacznę wierzyć, że sprawiedliwość na świecie istnieje.
Czyli najbardziej prawdopodobna jest pierwsza wersja wydarzeń …
Ahh Dave … czemu ten pieprzony gnojek raz na zawsze nie może wynieść się z mojego życia ?!
Już raz mi je zrujnował, nie musi robić tego jeszcze raz. Na serio, oszczędzi sobie kłopotu zostawiając mnie w spokoju. Bo może kiedyś byłam małą gówniarą, która bała mu się postawić, ale zmieniłam się i to bardzo. Nie będzie mi taki gnojek jak on wchodził w paradę, już ja się o to postaram!
Z moich rozmyślań, jak najlepiej udupić mojego byłego tatuśka wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-Proszę – krzyknęłam, wyjmując słuchawki z uszu
Po chwili wahania, do mojego pokoju wszedł mój ojciec … teraźniejszy i zarazem biologiczny.
-Witaj Sam – powiedział po czym rozsiadł się na jednym z foteli – mam do ciebie sprawę …
Uniosłam jedną brew.
-A mianowicie – kontynuował – jutro po południu razem z Isabel wyjeżdżamy na wakacje do Grecji Pewnie chciałabyś, żebym został z racji tego, że ten Dave, czy jak mu tam uciekł z więzienia, ale mam teraz ostatnią szansę wyjechać na urlop i zamierzam ją wykorzystać. Dom zostawiam pod twoją opieka, w końcu jesteś dużą dziewczynką i dasz sobie radę, zostawię ci jakieś pieniądze, tylko mam nadzieję, że nie będziesz zawracać mi głowy i z byle gównami do mnie dzwonić. Po zakończeniu roku możesz wyjechać na chwilę do brata do Londynu ale nie siedź tam za długo!
A teraz możesz wracać do nauki.
-A na ile jedziecie ? - krzyknęłam za odchodzącym, 'odpowiedzialnym rodzicem'
-A jeszcze nie wiem co najmniej 2 miesiące – odparł i z hukiem zamknął za sobą drzwi
No to fajnie, zajebiście po prostu … nie ma to jak wsparcie bliskich. Czy ja kogoś na tym świecie w ogóle jeszcze obchodzę ?! Najwidoczniej nie …
Ale przynajmniej będę miała spokój na co najmniej 2 miesiące.
Pfff o ile dotrzymam …
'No ok Sam, weź się w garść! Dasz sobie radę! Co z tego, że cały świat cię olał ? Że przyjaciele mają cię w dupie ? Poradzisz sobie, już nie z takich opresji wychodziłaś!
A teraz zbierz się na odwagę i podejmij wreszcie ty niezdecydowana idiotko tą decyzje!'
Ooo robi się coraz bardziej dziwnie … no bo pytania retoryczne rozumiem, ale to ?!
W każdym razie cokolwiek by to nie było, miało rację. Muszę się wreszcie zdecydować co zrobić, przecież to już jutro …
Ciągle zastanawiając się nad tym co zrobić, poszłam do łazienki i wzięłam zimny prysznic, aby otrzeźwić umysł. Potem nie susząc włosów ubrałam pidżamę i położyłam się do łóżka.
Długo nie mogłam zasnąć, ale kiedy już o zrobiłam żałowałam …
Całą noc męczyły mnie koszmary.
W moich snach co chwilę pojawiała się postać Dave, a ja stałam tam taka osłupiała, bezbronna i bezradna …
Ale to niestety nie było najgorsze co mnie spotkało.
To był tylko przedsmak tego co dopiero miało się wydarzyć ...

-------------------------------------------------------------------------
No i jest następny ;)
Chciałam wam bardzo podziękować, za wszystkie miłe komentarze i to że jesteście ze mną i czytacie to opo.
Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :*
Ale ja naprawdę nie zasługuje na tyle pochwał  ;)
Następny postaram dodać się za tydzień. 
Rozdział ten dedykuję wszystkim czytelnikom :* a w szczególności Baby_Em ;*
Miłego czytania i zachęcam do komentowania ;***

sobota, 9 czerwca 2012

3: Kratki to za mało by go powstrzymać ...


Kiedy weszłam do domu, zastałam tam mojego ojca, rozmawiającego z .. policją ?!
No dobra robi się coraz ciekawiej -,-
Niepewnie weszłam do salonu i stanęłam przy jednaj ze ścian.
-Dzień dobry – przywitał się funkcjonariusz – pani Samantha Dark
-Tak to ja, o co chodzi ?
-Czy moglibyśmy porozmawiać gdzieś na osobności ? - zapytał
-Yyyy … proszę – powiedziałam, po czym zaprowadziłam go na górę do swojego pokoju.
Policjant rozglądną się po pomieszczeniu i usiadł na jednym z foteli.
-Czy zna pani może Rayna Clarka ?
Zastanowiłam się chwilę.
-Nie nie kojarzę, ale o co chodzi? Po co pan tu przyjechał?
-To ja tutaj zadaję pytania – odparł mięśniak w przyciasnym mundurku – A tego faceta kojarzysz?
Pod nos podsunął mi zdjęcie blondyna o zielonych oczach i jakże denerwującym kpiącym spojrzeniu. Choć nie było tego widać na tej fotografii, wiedziałam, że na lewej ręce ma czarno-biały tatuaż z czaszką, a na nodze wielką bliznę od poparzenia, która powstała podczas wywołanego przez niego pożaru.
Tak … znałam Dave'a aż za dobrze. Pamiętam go choć jak najszybciej chciałam o nim zapomnieć i prawie mi się to udało. Lecz kiedy wszystko w moim popieprzonym życiu zaczyna się układać, on zawsze musi to zepsuć. Tak samo było gdy jeszcze mieszkałam w Glasgow z moją matką. Gdy choć na kilka dni udało mi się złapać z nią lepszy kontakt, przestała tak chlać … To akurat wtedy musiał pojawić się on. To wtedy zaczęły się moje tortury, bicie … on prawie mnie zgwałcił.
Na wspomnienia tych wszystkich okropnych chwil, do oczu napłynęły mi łzy.
-Czyli rozumiem, że widziałaś już nie raz tego człowieka? - upewniał się
-Tak, ale nie wiem po co pan o niego pyta, przecież od prawie roku siedzi w wiezieniu – wydukałam
-Ehh no i właśnie w tym problem, jakiś tydzień temu dostał przepustkę i teraz jest na wolności, ten koleś o którego się pytałem nie chciał wypożyczyć mu samochodu i teraz już wącha kwiatki od niewłaściwej strony – westchnął
Na te słowa wyprostowałam się i spojrzałam na niego przerażonym wzrokiem. O nie, tylko nie to. Przecież on nie może znowu rozdupcyć mi życia, jakie ono by nie było! A co jeśli … jeśli on mnie szuka? Pewnie już dowiedział się że matka jest za kratkami. Ale może zapomniał o kimś takim jak ja? Tia … głupie nadzieje, bo ktoś może zapomnieć o osobie, przez której zeznania gnił w pierdlu. Jak widać kratki to za mało żeby go powstrzymać przed zemstą.
-Czy to wszystko? Jeśli pan pozwoli chciałabym teraz zostać sama – powiedziałam z trudem powstrzymując łzy.
-Tak oczywiście, ale zalecał bym ostrożność, kto wie co dalej może zrobić – odparł i wyszedł z mojego pokoju zamykając za sobą drzwi
Ach jak ja żałuję, że nie ma ze mną Alex albo Johna. To im zawsze mogłam się wygadać i oni zawsze starali się mnie pocieszyć. Ale teraz Al wyjechała z rodzicami na wakacje, a John … on został w Glasgow. Przykro było mi opuszczać to miasto i choć wiele tam przeszłam, to brakuje mi teraz moich przyjaciół.
A teraz? Teraz wszyscy maja mnie w dupie. Nikt się mną nie interesuje, a tym bardziej mój kochany tatuś. Choć tyle, że już za 2 tygodnie koniec roku szkolnego, co oznacza, że będę mogła przynajmniej na kilka dni wyjechać z tego miasta.
No o ile w ogóle dożyje zakończenia roku …
I w tej chwili do mojej głowy zawitał pewien pomysł.
A co jeśli to Dave zmusił Camile aby zaprosiła mnie na ten koncert? Jeśli on jej coś zrobi, gdy dowie się, że mnie tam nie było? Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Nawet tej lafiryndy.
Ale z drugiej strony, gdybym tam poszła … wróciłabym bezpiecznie z powrotem?
Wszystko jest takie skomplikowane, jedna decyzja może zaważyć na wszystkim.
Muszę dokładnie przemyśleć jak najlepiej postąpić. Dziś jest wtorek, czyli mam jeszcze prawie cały tydzień, by się zastanowić.
Zmęczona i przygnębiona dzisiejszym dniem ułożyłam się wygodnie na łóżku i nim zdążyłam się zorientować, zasnęłam.
Ha, jaka ja byłam wtedy głupia i naiwna.
Nawet nie przypuszczałam jak bardzo zmieni się moje życie po podjęciu tej feralnej decyzji ...

----------------------------------
Aj taki jakiś niefafluśny mi wyszedł ;P
Ale nie mnie tu oceniać, więc oddaje go w wasze ręce 
Swoje opinie wyrażajcie w komentarzach,
tylko szczerze ;)
Miłego czytania ;***

sobota, 2 czerwca 2012

2: Dzień pełen niespodzianek


No dobra troszeczkę was oszukałam ^^
Ta rozmowa nie była wcale nieprzyjemna, ale … dziwna.
-Hej Sam, miło cię widzieć – przywitała się –o dziwo- Camile.
-Yyy... hej – odparłam
-Mam do ciebie niewinne pytanko, masz może jakieś plany na sobotę ? - zapytała
I w tej chwili w mojej głowie zapaliło się czerwone światełko i rozległ się alarm.
Co tu się do cholery dzieje? Dlaczego ona jest dla mnie taka miła? Ostatni raz kiedy się do mnie odezwała to było jakieś 3 miesiące temu kiedy podpaliłam jej włosy na chemii … Oj tam no nie moja wina, że ma takie długie kłaki noo … A poza tym zajebiście się chajcyło xP tylko straszny smród był …
A wracając do dzisiejszego dnia.
Stałam tam tak przez kilka minut, nie mogąc wydusić z siebie ani słowa. A ona jak gdyby nigdy nic stała i czekała na moja odpowiedź! No kurczaczki -,- przecież coś się musiało stać, nie podeszła by do mnie, ba, nawet by na mnie nie spojrzała. Postanowiłam się z nią troszkę podręczyć.
-No nie wiem, może mam, a może nie – uśmiechnęłam się do niej sztucznie – a po co ci to wiedzieć?
-A bo pewnie słyszałaś o koncercie, który odbywa się w sobotę, prawda ? Chciałam cię po prostu na niego zaprosić.
To co teraz działo się w moim mózgu, przebiło wycie wszystkich syren, które mieszczą się w Warszawie. Ja cierpię dolę … Co to ma być ? Camile Hewark i jej zacna świta zapraszają mnie, szkolne popychadło na koncert ?! Hahah gdybym się w ostatniej chwili nie powstrzymała, wyśmiałabym się prosto w jej krzywy ryj. Ale ja jestem kulturalną osobą … czasami.
-Zastanowię się – odparłam po chwili namysłu ( Jajć ja myślę ^^)
Po tych słowach, wyminęłam Camile i wyszłam na korytarz.
-W sobotę o 18, klub „Scream”- krzyknęła za mną i ruszyła w przeciwnym kierunku.
No no, muszę przyznać że po siedemnastu latach mojego dość nudnego żywota coś w końcu zaczyna się dziać. Najpierw budzi mnie piękne słońce, teraz ta rozmowa …
Właśnie, ta rozmowa … przez następne lekcje nie mogłam przestać o tym myśleć (Oj to już drugi raz dzisiaj ^^)
W końcu nadszedł czas lanchu. Kiedy stałam w kolejce po to, aby dostać tackę z czymś co podobno zwie się obiad, zauważyłam idącą między stolikami Camile. Po prostu nie mogłam wytrzymać i szybkim krokiem ruszyłam za nią. Minęłam jeden zakręt, potem następny i … trafiłam na pusty korytarz.
No szlak! Zgubiłam ją …
Ale wtedy z opresji wyratowały mnie jej durne psiapsiółki, których irytujący śmiech usłyszałam w jednej z klas. Od razu podeszłam pod drzwi i zaczęłam nasłuchiwać.
W oddali słychać było głos Camile, która właśnie rozmawiała, chyba przez telefon. Po jakiś 10 minutach, podeszła bliżej drzwi.
-No i co powiedział? - zapytała jedna z barbie imieniem Jane
-Powiedział, że nie wie jakim sposobem, ale musimy ją tam zaciągnąć – powiedziała tamta lekko poddenerwowana.
-A jeśli nie damy rady ? Wiesz jaka ta zdzira Samantha jest uparta …
-Wolę nie myśleć co mogłoby się stać
Moje serce biło jak oszalałe. No to pięknie Sam, pięknie. Czyli to jest prawdziwy powód dl którego są takie miłe. Ale kto do jasnej ciasnej im to zlecił? No dobra znam pary typków z którymi wolałabym się nie zadawać, ale wątpię, że byliby zdolni do czegoś takiego. A może to stare znajomości mojej matki postanowiły się w końcu odezwać i przypomnieć mi, że ciągle mam u nich dług … Kurde, tyle pytań a na żadne z nich nie mam odpowiedzi. Wolę testy A,B,C -,-
Teraz wiedziałam tylko jedno. Za żadne skarby świata nie mogę pójść do tego klubu.
Nie mogę dać się wciągnąć w te wszystkie popieprzone gierki.
Z takim przeświadczeniem wróciłam do domu, w którym zastała mnie kolejna niespodzianka ...

......................................................................................................................................................................
No i oto przed wami kolejny rozdział, który  powstał poprzez szantaż -,-
Tak wiec za jego powstanie dziękujcie (lub obwiniajcie) moich koffanych Szantażystów, czyli :
bellę ;*, Olivię ;*, love ;* i wariatkę ;*    
Rozdział ten dedykuję również justbreath ;* i magical ;*
Miłego czytania i zachęcam do komentowania ;)