Po w większości nieprzespanej nocy, z
stanu drzemania wybudziły mnie poranne promienie słońca, lekko
muskające moją skórę. Po otrzeźwieniu, które zajęło mi mniej
więcej 15 minut, zorientowałam się dlaczego leżę na schodach
przed domem i co takiego wydarzyło się poprzedniego wieczoru. Na to
wspomnienie moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze. Dlaczego tak
musi być? Czy ja już nie mogę mieć spokojnego i normalnego życia?
Szlak! Znowu gadam sama do siebie...
Powoli podniosłam się ze schodów i
stanęłam sztywno przed drzwiami. Kto w ogóle wymyślił to durne
urządzenie?! Gdyby nie to dziadostwo, leżałabym teraz na moim
mięciutkim, milusim łóżeczku! Coś mi się wydaje, że byłoby
wygodniej niż tutaj. Choć w sumie... Jakby nie patrzeć posiadanie
drzwi ma też swoje plusy... Ale nie o nich teraz mowa xp
Przez jakieś durne 10 minut patrzyłam
się na zwykłe dębowe drzwi jak jakaś idiotka błagając aby
jakimś magicznym sposobem same się teraz przede mną otworzyły.
Jak się zapewne zdążyłyście domyślić gówno to dało. A więc
musiałam nieumyta, nieuczesana, wyglądając gorzej niż żona
Einsteina wyjść do ludzi. Cóż za upokorzenie... Ale przecież nie
będę siedzieć tu cały dzień czekając na jakiś cud, przecież
klucze same się nie znajdą, a nie mam zamiaru pójść w jedyne
miejsce gdzie mogłam je zgubić po ciemku. Jeszcze brakowałoby tego
żebym napotkała tam tego gnoja... Tak więc, zachęcona przez mój
żołądek, którego twórczość zdążyła prześcignąć już
Szopena, udałam się do pobliskiej kafejki. Całe szczęście, że
pracuje tam mój dobry znajomy i pozwolił zapłacić mi za jedzenie
kiedy indziej.
Powoli sączyłam herbatę i
zastanawiałam się co zrobię kiedy szkoła się skończy. Bardzo
chciałam odwiedzić brata i tęskniłam zanim, ale nie byłam pewna
czy zostawić pusty dom to dobry pomysł.
Przecież gdyby coś się stało ojciec
urwał by mi łeb... znaczy o ile wróci z tych swoich wakacji
z ukochaną zdzirą. A zresztą, co
będę się nim przejmować. Niedługo kończę już osiemnastkę,
więc nie muszą się już nim przejmować, a co najważniejsze nie
będę musiała przejmować się już matką. Nie będzie już mogła
starać się o opieką nade mną. Cały świat otworzy się przede
mną, a ja będę mogła udać się dokądkolwiek. Zawsze marzyłam o
zwiedzaniu różnych ciekawych miejsc, podróżach, poznawaniu nowych
ludzi... Może choć to uda mi się zrobić.
Po dokończeniu posiłku postanowiłam
udać się na poszukiwanie kluczy.
Tak więc, kiedy dotarłam w miejsce, w
którym wczoraj ostatni raz brzęczały mi w kieszeni zaczęłam
bawić się w detektywa. Sprawdzałam wszystkie możliwe zaułki, w
których te małe dziady mogły się przede mną ukrywać. Po
godzinie moje poszukiwania dalej nie przyniosły żadnego skutku...
Ale dalej się nie poddawałam.
----- 2 godz później-----
-Yhhh! Szukałam ich dosłownie
wszędzie! Przecież nie mogły od tak zapaść się pod ziemię! -
zniecierpliwiona zaczęłam już na serio do siebie gadać, a ludzie
którzy mnie wymijali patrzyli się na mnie jak na psychicznie chorą.
W sumie to im się nie dziwię.
Potargane włosy, ręce uświnione ziemia i nie wiadomo czym jeszcze
no i zachowywanie się jak psychol... Dla mnie normalka, ale dla
innych xd
Zrezygnowana udałam się w drogę
powrotną. Zaczęłam zastanawiać się co ja ze sobą pocznę.
Przecież jutro poniedziałek i muszę iść do szkoły, ale jak mam
dostać się do domu?!
Rozglądając się na wszystkie strony
z głupią nadzieją, że zobaczę moją zgubę, powoli szłam przez
park, przez który wczoraj biegłam...
-Tu wpadłam na tego debila, który
tędy szedł – powiedziałam głośno do siebie
-Bardzo pochopnie oceniasz ludzi –
usłyszałam głos za sobą
Niemal natychmiast odwróciłam się w
stronę nieoczekiwanego rozmówcy. Stał tam ze zmierzwionymi
włosami, choć właściwie można by to było nazwać artystycznym
nieładem, z uśmiechem przylepionym do twarzy i gapił się na mnie,
przenikając wzrokiem każdą część mojego ciała. Ja go skądś
kojarzyłam... Tylko skąd?
-A ty to kto, jeśli można wiedzieć?
- zapytałam, patrząc na niego nieufnie
-Jestem tym debilem, na którego
wpadłaś wczoraj w nocy – uśmiechnął się jeszcze szerzej –
I wydaje mi się, że przez przypadek
znalazłem twoja własność – dodał i zaczął machać mi przed
oczami kluczami
To moje klucze! Moje kochane, biedne
kluczyki! Znalazły się! Nawet nie potrafię opisać mojego
szczęścia w chwili, gdy je zobaczyłam. Wyciągnęłam rękę, aby
chłopak oddał mi moje kluczyki...
-Zaraz, zaraz, nie tak szybko –
powiedział i perfidnie schował kluczyki do kieszeni
-Ejj, co ty robisz?
-Jestem znalazcą, czyż nie, a to
oznacza, że należy mi się jakaś nagroda
-Dobra, dobra zrobię co chcesz ale
oddaj mi kluczyki – zniecierpliwiłam się
-A więc, z miłą chęcią pójdę z
tobą na kawę – rozpromienił się
-Ale... dzisiaj nie mogę... ja .. ja
mam jeszcze coś ważnego do załatwienia – plątałam się, aby
gość odpuścił
-Nie ma problemu, jutro o 14.00 w
Ravello, złotko – puścił mi oczko i rzucił do rąk klucze
Następnie powoli odszedł w kierunku
pobliskich bloków.
Muszę przyznać, że coż w tym gościu
mnie zaciekawiło... Nie mam pojęcia co.
I tak nie mam zamiaru przychodzić
jutro na to spotkanie, coś mi się wydaje, że Pan Ładny będzie
musiał się rozczarować.
......................................................
Napisałam !!! :D
Mam nadzieję, że mimo tak długiej przerwy ktoś przeczyta ten rdz i będzie zadowolony z rezultatów mojej pracy :)
dedykuję go wszystkim, którzy na niego czekali ;***
Następny powinien pojawić się za tydz ;)
Jak myślicie kim jest chłopak którego spotkała Sam? :D Na odp czekam w komach ;)
Do następnego rdz ;***
Wasza Sierr ;*****